BUENOS AIRES
Kochani i drodzy
czytelnicy mojego bloga, piszę to dla Was z Buenos Aires! Jestem w domu.
Wierzycie to? Ja nie! Hahahah. Oczywiście mamy wakacje, ale jak mówiłam
nie piszę bloga w wakacje, ale napiszę Wam kilka rzeczy, które robiłam w
ostatnich dniach. W tym tygodniu zobaczyłam się z rodziną, dostałam co
nieco i zrobili dla mnie kilka rzeczy. Ale jestem chora! Buu! (to
nudne). Przed tym, gdy byłam chora spędzałam czas z Benja. Wiecie bardzo
dobrze, że kocham mojego siostrzeńca i uwielbiam spędzać z nim czas,
więc w południe, kiedy Agus nie było w domu, poszłam do niego i
godzinami się z nim bawiłam. Muszę powiedzieć, że byłam wyczerpana
bardziej niż grając dwa kolejne koncerty Violetta Live. Benja ma bardzo
dużo energii, ale chciałabym spędzać z nim jak najwięcej czasu. W
Argentynie 20 lipca obchodzony jest Dzień Przyjaciela, więc moi znajomi
przygotowali cudowny posiłek, a korzystając z okazji zjedliśmy wszyscy
razem. Było dużo zabawy opowiadając historie z innych czasów. Na zdjęciu
można zobaczyć szczęśliwą twarz mamy - to znak, że było bosko! Po moich
trzech dniach leżakując w łóżku [chodzi o chorobę], wyszłam na ulicę,
chodziłam do kina i teatru, coś zjeść z Ruggiem! Ostatnią rzecz, o
której muszę powiedzieć to ta, że w ten Weekend Ruggero zabrał mnie do
miejsca, które bardzo mi się podobało. To rynek w Buenos Aires i jest to
rynek, na którym jest mnóstwo budek z żywnością i można kupić tam
bardzo smaczne, a przede wszystkim zdrowe rzeczy. Wszystko tam było tak
zdrowe i naturalne! Zjadłam też pomeladę, którą wykonuję się z
grejpfruta. Obiecuję nauczyć się je robić i nagrać filmik. Cóż, jestem
na wakacjach już kilka dni i przygotowuję inne niespodzianki dla Was.
Spędzam swój czas w Buenos Aires, kręcę filmy, piszę bloga i coś
innego.. Zostawiam Wam odgadnąć co to: Wychodzi, ale nie na ulicę, ale w
księgarniach. Domyśliliście się, tak? Bardzo Was kocham!
![https://d1rf26t3pt6nos.cloudfront.net/htswqdoyt/image/upload/v1438018437/iqtmwgi1cyjjeoxmntbw.jpg](https://d1rf26t3pt6nos.cloudfront.net/htswqdoyt/image/upload/v1438018437/iqtmwgi1cyjjeoxmntbw.jpg)
NIEOCZEKIWANE WAKACJE. WŁOCHY!
Tak jak mówi tytuł to
były niespodziewane wakacje, zero planowania. Dlaczego? Pewnego ranka
obudziła mnie wiadomość od Ruggero. Powiedział: Kochanie, pojedź ze mną
do Włoch od środy do niedzieli. Tęsknię za rodziną. Cóż, miałam odmówić
takiej propozycji mojemu chłopakowi? Mieszka w Argentynie i nie wraca do
domu, więc był bardzo zadowolony z takiego szybko zaplanowanego wyjazdu
do Włoch. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że we Włoszech jest teraz
lato! Dlatego włożyłam do mojej walizki bikini. Przyjechaliśmy do Rzymu
o 12 i nie mieliście czasu na odpoczynek, bo musieliśmy kontynuować
podróż w kierunku Pescara, miasta w którym mieszka rodzina Ruggero.
Mieszkają trzy godziny jazdy od Rzymu. Wreszcie dotarliśmy! Była noc i
byłam głodna. Tata Ruggero wybrał bogatą, malowniczą restaurację na
plaży, żebyśmy coś zjedli. Jesteśmy bardzo zadowoleni ze spotkania i te
krajobrazy! Następnego dnia mieliśmy zamiar wstać bardzo wcześnie, zjeść
śniadanie i iść na plażę, ale co się stało? Zasnęliśmy i obudziliśmy
się o drugiej po południu. Byliśmy bardzo zmęczeni. Na szczęście dnie w
Pescara są bardzo długie i dostaliśmy się nad morze. Mówię Wam – tara
Ruggero jest doskonałym kucharzem! Przygotowaliśmy danie, które nazywa
się „Riso al Forno”. Składa się z pieczonego ryżu. Jest to specjalność
jego taty i przez te trzy dni nie było dnia, którego nie zjedliśmy nawet
trochę tego NIE-SA-MO-WI-TE-GO ryżu. Pewnie pytacie, jak rodzice
porozumiewałam się z rodzicami Ruggero. Cóż, ja też o to zapytałam, bo
język, w którym mówimy tak naprawdę nie istnieje. Haha. Jest to
połączenie znaków i włoskich słów wymyślonych przeze mnie. Ale myślę, że
można było mnie zrozumieć. Przyznaję, że mówię bardzo szybko i dużo, i
czasem brakowało mi tej całkowitej rozmowy, ale z wielkim uśmiechem
mówiłam „Tak, tak” i kiwałam głową. Podsumowując te trzy dni w Pescera
były bardzo urocze. Rugge poznał mnie ze swoimi przyjaciółmi, kuzynami,
ciotkami, dziadkami; byliśmy na plaży, jedliśmy na bogato, jeździliśmy
na rowerach, odwiedziliśmy morze, spacerowaliśmy i to były takie moje mini niezapomniane wakacje. Pobyt był krótki, ale było warto jechać tak długo, aby wiedzieć coś i być bliżej rodziny Ruggero + Ruggero w domu zobaczyłam go tak szczęśliwego. Kocham Was! Do zobaczenia w innym poście, gdzie opowiem kolejne przygody. Buziak!
![https://d1rf26t3pt6nos.cloudfront.net/htswqdoyt/image/upload/v1437413357/fw9nnn8gcp3sjr8pxmbb.jpg](https://d1rf26t3pt6nos.cloudfront.net/htswqdoyt/image/upload/v1437413357/fw9nnn8gcp3sjr8pxmbb.jpg)
AMERYKA ŁACIŃSKA
Dziś będę mówić o
ostatnim miejscu, gdzie była trasa po Ameryce Łacińskiej. Mowa tu o
Chile. Z Brazylii pojechaliśmy prosto do Chile i przyjechaliśmy bardzo
późno, więc ledwo oglądałam piękne, górzyste Santiago przez okno auta,
które zabrało nas z lotniska do hotelu, a następnie poszłam od razu
spać. W Chile daliśmy sześć koncertów w trzy dni. Dużo, prawda?
Spotkałam tak dużo cudownych ludzi podczas Violetta Live w Ameryce
Łacińskiej. W Chile spotkałam się też z Ruggiem po 20 dniach rozłąki.
Przyjechał w piątek wieczorem i czekał na niego już wspaniały,
romantyczny posiłek od obsługi hotelowej, bo wiecie, że gotowanie w
hotelu jest skomplikowane. On zamówił łososia – jego ulubione danie, a
ja sałatkę z kurczakiem. Następnego dnia dwa niesamowite koncerty, a
najlepsze jest to, że mówiłam po hiszpańsku. Znowu mój język i spokój!
Mówisz to, co masz do powiedzenia. Haha. Tego dnia wieczorem poszliśmy
zjeść coś w małej restauracji. Nazywa się „Tiramisu” i jak można
wywnioskować z nazwy, jest to włoska restauracja. Chcieliśmy dopieścić
Ruggero, który towarzyszył nam na koniec trasy. Zjadł dobrą porcję
włoskiego makaronu. Chile było cudowne. Był to jeden pokaz po drugim,
bez przerwy. Oczywiście sprawiło to, że byłam trochę zmęczona, ale
energia publiczności zmniejszyła zmęczenie. Po Chile nadchodzi długi
wypoczynek (oczywiście mimo że mam wakacje, nadal mam zamiar zajmować
się blogiem i moimi filmami). Ostatni koncert przyniósł dużo emocji.
Dziesięć tysięcy osób obecnych na stadionie, sprawiły że ten wieczór był
magiczny, a wszystko zakończyło się łzami. Muszę przyznać, że jestem
bardzo podekscytowana, patrząc wstecz, kiedy pierwsza raz zobaczyłam
wszystkich śpiewających razem z nami. Teraz wrócę do Buenos Aires, ale
nie na długo, bo jadę na mini wakacje. Chcesz wiedzieć więcej? Dobrze,
ale będziecie musieli czekać do następnego postu, gdzie wszystko opowiem
i pokażę moje fotki z wakacji! Kocham Was i zamykając trasę w Ameryce
Łacińskiej, chciałabym powiedzieć ogromne DZIĘKUJĘ dla wszystkich
krajów, które odwiedziliśmy w ciągu tych trzech miesięcy!!! Teraz
wracamy do Europy na tournee Violetta Live... Teraz...
WAKACJE, IDĘ DO WAS! ![https://d1rf26t3pt6nos.cloudfront.net/htswqdoyt/image/upload/v1436813239/cvraaaxxsvmiyfoeeoqr.jpg](https://d1rf26t3pt6nos.cloudfront.net/htswqdoyt/image/upload/v1436813239/cvraaaxxsvmiyfoeeoqr.jpg)
OLA BRAZYLIA!
To był przełom w
Brazylii. Kraj tropikalny! Brazylia jest krajem, który tak mnie
fascynuje. Zakochałam się we wszystkim miejscach, w których byłam i ten
nie był wyjątkiem. Te plaże, miasta, ludzie, jedzenie sprawiają, że
Brazylia to miejsce, do którego chcę wrócić zawsze - nawet na chwilę.
Pierwszym celem było San Pablo. Największym wyzwaniem w Brazylii był
oczywiście język. Myślałam, że portugalski wydaje się się podobny do
hiszpańskiego, ale wiecie co? Nie mają nic wspólnego! Na końcu okazało
się, że to co myślałeś, jest czystym wymysłem. Koncerty są w języku
portugalskim i wierzę, że docenicie mój wysiłek pracy i zrozumieliście
wszystko, co powiedziałam, prawda? Powiadomcie mnie, moi brazylijscy
czytelniczy czy zrozumieliście dużo, niewiele czy zupełnie nic! Aby
uczcić pierwszy koncert w tym języku, pierwszego wieczoru poszliśmy
świętować nasz występ w restauracji z sushi. Mój kolega Brazylijczyk
mówi, że sushi jest fantastyczne, ale ja nie mogę ocenić, bo wiecie, że
nienawidzę sushi! W San Palbo dostałam dużo prezentów od fanów. Serca,
flagi, koszulki i czekoladki. Najlepsze były te na zdjęciu. Nie
rozumiem, co mi się w nich tak podobało, ale były niesamowite.
Oczywiście nie zjadłam wszystkich sama. Podzieliłam się z wszystkimi
technicznymi, ochroną, tancerzami i innymi. Tak więc, drogi Fanie z
Brazylii – DZIĘKUJĘ. Z San
Pablo pojechaliśmy do Rio. Piasek, plaża, morze, a przede wszystkim
doskonały plan. Mieliśmy dwa dni wolnego! Przyjechaliśmy późno, więc
poszłam od razu spać. Chciałam uzupełnić energię na kolejne dwa dni.
Następnego dnia obudziłam się świeża jak stokrotka i wyszłam na plażę.
Nie chciałam szczególnie wchodzić do morza, bo było gorąco i nie bałam
się wejść do głębokiej wody. Ale Facundo miał lepszy pomysł i wrzucić
mnie do wodę. I nie tylko mnie. Jeszcze Tini i Alba też przez Facu
dostały się do morza. Troszkę się zezłościłam, ale gniew był
krótkotrwały. Jakoś się zemścimy (potem powiem, kiedy to zrobimy). Woda
była lodowata, chociaż w Brazylii jest gorąco, ale nie zapominajmy, że
jest zima, a woda ma bardzo niską temperaturę w tej porze roku. Więc
wyobraź sobie, że musieliśmy we trzy wyschnąć i zaplanować zemstę. Na
pewno będzie to straszne... Koncert w Rio był niesamowity. Pogoda i
publiczność dodały mocy. Zbliża się koniec trasy i to sprawia, że każdy
występ jest jeszcze bardziej emocjonujący i ekscytujący. Teraz
ostateczny cel w Ameryce Łacińskiej to Chile. ![https://d1rf26t3pt6nos.cloudfront.net/htswqdoyt/image/upload/v1436215796/iyjkpfqzsawkueek0ays.jpg](https://d1rf26t3pt6nos.cloudfront.net/htswqdoyt/image/upload/v1436215796/iyjkpfqzsawkueek0ays.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz